Zdzisław Olejnik - moja droga do AZS Częstochowa – wspomnienia z parkietu i życia

 

Do AZS Częstochowa trafiłem w sezonie 1985/1986, przechodząc z Legii Warszawa. Namówił mnie do tego Darek Stanicki, a dodatkową motywacją była możliwość studiowania oraz uczestniczenia w budowie nowego, młodego i bardzo obiecującego zespołu.

Miałem wtedy 21 lat. Choć nie byłem jeszcze zawodnikiem z dużym doświadczeniem, miałem już za sobą występy w kadrze Polski Juniorów oraz grę w Legii i MDK Warszawa. Przygoda z AZS zaczęła się więc w ważnym momencie – i szybko nabrała tempa.

Po dwóch sezonach w II lidze, w marcu 1987 roku, po emocjonujących meczach w Jastrzębiu, awansowaliśmy do I ligi – ówczesnej najwyższej klasy rozgrywkowej. Trenerem naszej drużyny był wówczas Jacenty Cierpiał. Kolejny sezon to już nowy szkoleniowiec, Stanisław Gościniak, oraz ważne wzmocnienia: dołączyli do nas Krzysztof Stelmach i Marek Kwieciński.

Dwa sezony później, w lutym 1990 roku, po meczu w Kazimierzu, sięgnęliśmy po pierwsze w historii klubu Mistrzostwo Polski. Był to moment przełomowy – zarówno dla drużyny, jak i dla mnie osobiście. Kolejne dwa sezony zakończyliśmy na drugim miejscu, po niezwykle zaciętych starciach z AZS Olsztyn. Następne mistrzowskie tytuły zdobyliśmy w latach 1993 i 1995. Zwieńczeniem mojego ostatniego sezonu w barwach AZS było zdobycie Superpucharu Polski podczas turnieju w Szczecinie.

W międzyczasie, w sezonie 1993/1994, miałem okazję grać w tureckim Netas Stambuł, gdzie sięgnęliśmy po Puchar Turcji. Był to ciekawy etap mojej kariery, ale sercem wciąż byłem blisko Częstochowy.

Cenne były dla mnie również występy w europejskich pucharach – zarówno CEV, jak i Pucharze Europy – które pozwalały mierzyć się z najlepszymi i rozwijać sportowo.

Jednak Częstochowa to dla mnie znacznie więcej niż tylko sukcesy na boisku. To tutaj poznałem moją żonę, tu założyliśmy rodzinę i urodziły się nasze córki – co ciekawe, obie w sezonach, w których zdobywaliśmy mistrzostwo. Te wyjątkowe zbiegi okoliczności jeszcze bardziej związały mnie emocjonalnie z tym miastem.

Choć od blisko trzydziestu lat mieszkam już gdzie indziej, Częstochowa na zawsze pozostanie w moim sercu. To miejsce, gdzie sport splótł się z życiem w sposób, którego nigdy nie zapomnę.